20 lis 2019

Lisa Wingate Nim stałyśmy się wasze. Recenzja.



Lisa Wingate 
Nim stałyśmy się wasze.

"Przeszłość kobiety nie musi określać jej przyszłości. Jeśli zechce, może zatańczyć do nowej muzyki. Swojej własnej muzyki. By ją usłyszeć, trzeba tylko przestać mówić.  Do siebie samej, rzecz jasna. Zawsze próbujemy sobie coś wmawiać."

Uprowadzenia dzieci do domu dziecka działy się na prawdę. Wiele lat temu na jaw wyszła niechlubna prawda. Kobieta która była wiele lat temu uznawana za osobę która ratuje dzieci odpowiada za cierpienie ich i całych ich rodzin. Działaczka która miała dbać o dobro najmniejszych okazała się ich największym wrogiem. To ona była przyczyn a ich problemów.

Owszem w tamtych czasach wiele rodzin z trudem łączyło koniec z końcem ale bieda to nie powód aby odbierać dzieci.A na końcu sprzedawać je do bogatych rodzin. 

Jeśli wydaje Wam się to niewiarygodne ( choć to akurat fakty) muszę Was zmartwić że takie rzeczy dzieją się również w dzisiejszych czasach. Więc temat ten jest nadal aktualny. 

Akcja książki dzieje się w dwóch epokach Aktualnie gdzie przedstawiona jest główna bohaterka Avrey, która pochodzi z bogatego i wpływowego domu. 

A także kilkadziesiąt lat wcześniej, gdzie szczęśliwa rodzina żyje sobie na barce zwanej Arkadią. Rodzina oczekuje na narodziny bliźniaków. Niestety matka ma problemy podczas porodu i trafia z ojcem do szpitala. Natomiast piątka dzieciaków zostaje na barce. Następnego dnia do drzwi pukają urzędnicy i zabierają dzieci do domu dziecka. Dzieci nigdy już nie wracają do swoich rodziców. Narratorem tej opowieści jest tajemnicza Rill.


"Niezależnie, jak bardzo kochamy melodię przeszłości, czy żyjemy pieśnią jutra, musimy tańczyć do muzyki, która gra w danej chwili."

Avrey natomiast podczas politycznego spotkania w domu starców trafia na dziwną kobietę. Kobieta zachowuje się tak jakby ją znała.  Jednak nazywa ją innym imieniem. Dziewczyna nie może zapomnieć szalonej staruszki i postanawia odwiedzić ją jeszcze raz. To co wyniknie z  tego spotkania będzie początkiem całkiem nowej historii. Ale również odkryjemy tą która się wydarzyła i o której nikt nie miał pojęcia.  To będzie też sprawdzian dla tej wpływowej rodziny a nawet dla życia osobistego Avrey.


"Czuję jak moje uczucia ścierają się z nadziejami i planami, które wyznaczyła dla mnie rodzina. Przez lata byłam przekonana, że sama je sobie wyznaczyłam."

I choć historia tej rodziny nie wydarzyła się na prawdę to wiele rodzin zostało w taki sposób pozbawionych swych dzieci. Nie tylko domy dziecka ale wielu urzędników, czy policji brało udział w tym procederze. Czasem wystarczyło przymknąć oko. 

"Ludzie nie pojawiają się w naszych życiach przez przypadek."

Ta opowieść  musiała zostać opisana z uczuciem i dbałością o szczegóły.  Autorka darowała nam wstrząsające szczegóły, dzięki czemu wszystko w książce było wyważone. Skupiła się bardziej na emocjach , miłości do rodziny, relacjach między rodzeństwem, chęć poświęcenia swojego dobra dla dobra bliskich. 

Pozycję czytało mi się świetnie. Bardzo szybko Avrey wciąga nas w swoje śledztwo. Pomimo, że historia kończy się satysfakcjonująco dla mnie, niesie ze sobą smutne refleksje. 

"Nie trzeba urodzić się w rodzinie by być kochaną."

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc.




5 komentarzy:

  1. Uprowadzenie dzieci do domów dziecka? Co za temat, nie miałam pojęcia, że coś takiego mogłoby się wydarzyć, bo niby w jakim celu? Tzn. widzę, że piszesz, aby sprzedawać do bogatych rodzin, tylko że zawsze myślałam, że że domy dziecka na pustkę nie narzekają.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy raz czytam o tej książce, ale jestem jej bardzo ciekawa. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa pozycja. Bardzo fajne zdjęcia. Fajnie Cię zobaczyć w takiej sesji.
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Brzmi ciekawie, ale i faktycznie przerażająco...

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jest dziś łatwo znaleźć naprawdę wciągająca pozycję. Dobrze że są recenzje :)

    OdpowiedzUsuń

Miło mi, że masz ochotę podzielić się ze mną swoimi myślami. Dziękuję!